Pregnancy ups and downs




 Moja ciąża jest jak sinusoida. Raz jestem na górze, raz w wielkim dole. 
Wiem, że nie ja pierwsza i nie ostatnia. 

My pregnancy is like a sinusoid. Ups and downs all over.
I know I'm not the first and not the last to discover that.


Początkowo stałam się nie do zniesienia. Serio, byłam jak tykająca bomba. A nastrój zmieniał mi się jak w kalejdoskopie, od płaczu po stan euforii.
Jednocześnie z humorami przyszła senność. Spałam kiedy tylko mogłam.

At first I was obnoxious. Seriously, I was like a ticking bomb.
My mood ranged from crying to a total euphoria.
Along with all that came sleepiness. I would fall asleep whenever I could.

Ale tutaj nie o tym. Jestem w 24 tygodniu ciąży i od pewnego czasu jestem w domu. Ma to swoje ogromne zalety, jest jednak kilka skutków ubocznych...
 Jakiś czas temu dopadł mnie totalny marazm. Moje gabaryty się podwoiły.... No cóż, nie ma co ukrywać, coś się z niczego nie bierze, lol. Ubrania się jakby... skurczyły, a ja powoli zaczęłam sobie odpuszczać to i owo... Makijaż, włożenie na siebie czegoś cywilizowanego (!), o mani-pedi nie wspominając... Straciłam motywację... Praca poza domem mobilizuje Cię do pewnych czynności. A ja skoro cały dzień jestem w domu, po co mam to wszystko robić? 
I tak mnie nikt nie widzi. Gdy tylko miałam coś do załatwienia, ogarniałam się tylko tak, by nie straszyć ludzi i mknęłam do miejsca przeznaczenia niezauważona (w większości ;). 

But that's not what I wanted to talk about. I'm 24 weeks' pregnant and for some time now I've been  staying at home. It has its pros and some cons, I'm afraid...
Some time ago I got into a total listlessness. My body measurements doubled. Well, no wonder, everything has its reason, lol. My clothes kind of shrinked and me, I started to let go of things... Make up, decent clothes (!), not even mentioning mani-pedi... I lost motivation... Working outside motivates you to do certain things. And me, well if I spend the whole day at home, why do I do all that? Nobody sees me. When I had to run an errand, I tried to avoid a zombie look and I flew to my destination unnoticed (most of the times ;).


Serio, wraz z kilogramami, przyszła jakaś taka ociężałość fizyczna i jakaś bariera psychiczna, a może nie żadna bariera tylko zwyczajne lenistwo?

Seriously, together with kilograms I gained some kind of physical  inactivity and a psychological barrier, or should I say pure laziness?

Od kilku dni jednak postanowiłam, że to, że jestem obecnie w domu, w ciąży, nie zwalnia mnie z obowiązku zachowania resztek przyzwoitości. Zaczęłam się też zastanawiać, co myślą sobie o mnie moi bliscy (mąż! syn!) i inni, którzy mnie spotykają. Pomyślałam, że ponieważ ciąża to aż 10 miesięcy z mojego życia (nie wiem skąd ten mit, że to 9 miesięcy?), muszę zrobić coś, by nie były to tylko miesiące oczekiwania, a także w miarę normalnego życia. 
Od poniedziałku postanowiłam wziąć się w garść. Staram się sama siebie mobilizować do tego, by dobrze się ze sobą czuć. Wiem, że wygląd zewnętrzny ma pewien wpływ na to jak się czujemy w środku. Dlatego staram się teraz dbać o siebie, wstawać trochę wcześniej rano, robić makijaż (oczywiście dzienny, delikatny, ale zawsze!), ładnie się ubrać, mieć zrobione paznokcie, umyte włosy. Niby nic, same podstawy, ale to, że narzuciłam sobie jakąś codzienną rutynę (lub reżim, jak zwał tak zwał!) postawiło mnie do pionu.

For a couple of days now I've started to change this attitude. The fact that I spend most of the day at home doesn't excuse me from keeping some residual decency. It got me thinking what my family think of me (my husband! son!) and others who I get along with. I decided that since pregnancy is 10 months' long (I don't know who said it's nine?), I need to do something to change the time of expecting into the time of actual living.
And thus, since Monday I've been trying to do that and pull myself together. I try to motivate myself to feel good with myself. I believe the way you look influences the way you feel. That's why I try to take better care of myself, get up earlier in the morning, do make up (a delicate one, but still), dress up, have my nails done and always have clean hair. You could say, nothing special, all basics, but the fact that I got into a routine, again I'm back on the right track.   

Ciąża nie jest łatwym okresem dla kobiety. Oczywiście pomijając fakt ogromnej radości oczekiwania na nowe życie, które za chwilę się pojawi i zawojuje naszym światem. 
Jednak bardzo wiele musimy przejść, by mogło do tego dojść, dlatego starajmy się robić sobie te małe i duże przyjemności, które umilą nam ten czas i zrekompensują nasze kuliste kształty i inne dolegliwości...(nie wymieniając by nie odstraszyć chętnych, by się w tym stanie znaleźć ;)


Pregnancy is not an easy time for a woman, of course, despite the fact of expecting a new life, which will change your life and win your hearts.
But before that we need to handle a lot, that's why let's try to do small and big pleasures to ourselves which will while away the time and make up for our circular shapes and other discomforts... (without listing them, we don't want to scare away the ones who want to expect ;)



Tutaj Marek (mój kochany mąż) kazał mi zrobić numer z szybą, lol :)

Here Marek (my hubby) told me to make the trick with the glass window, lol :)

Comments

  1. Każdy ma swoje lepsze i gorsze dni tylko nie każdy się do tego przyznaje :)
    Te wyjątkowe 10 miesięcy w życiu kobiety rządzą się własnymi prawami.
    Jednka warto by kiedy już miną, dla nas samych i naszych najbliższych były zawsze miłym wspomnieniem :)

    ReplyDelete
  2. w ciąży wszystko dozwolone
    ups and downs :)
    w makijaż lub bez - i tak kobieta wyglada wyjątkowo :)

    ReplyDelete
  3. Wyglądasz świetnie. Kwitnąco.

    ReplyDelete

Post a Comment